Stanisław MICHALKIEWICZ

Strona autorska felietony artykuły komentarze

www.michalkiewicz.pl

Stanisław Michalkiewicz

Drodzy Czytelnicy!

Ideą strony jest bezpłatny dostęp do wszystkich zamieszczanych tu tekstów. Nie planuję żadnych ograniczeń dostępu ani żadnych opłat.

Jeśli chcieliby Państwo dobrowolnie wesprzeć wolne słowo i pomóc w rozwoju strony – proszę o wpłaty na podane poniżej konta bankowe.

Dziekuję za Wasze życzliwe wsparcie!

Stanisław Michalkiewicz

Dokładne dane kont »

Serdecznie dziękuję wszystkim wspierającym!

Informacje o nowych wpłatach podajemy 2 lub 3 razy w miesiącu.

Jeśli dokonali Państwo wpłaty, a nie ma jej na liście, prosimy o e-mail »


10 kwietnia
AS i SS, Zawiercie,20 zł
JC, Augustów,20 zł

9 kwietnia
KS, Łódź,200 zł
MK, Rozalin,50 zł
MSS, Łódź,25 zł
SM, Świdnica,100 zł

8 kwietnia
AS, Kobyłka,25 zł
AW, Sosnowiec,50 zł
BAL, Włocławek,20 zł
HB, Łuków,50 zł
KTC, Poznowice,5 zł
PM, Szczecin,50 zł
PS, Warszawa,10 zł

6 kwietnia
JG, Zgierz,12 zł

5 kwietnia
AWB, Gowino,11.11 zł
CK, Warszawa,35 zł
EW, Bydgoszcz,25 zł
FW, Warszawa,10 zł
GK, Szczecin,50 zł
JS, Lublin,50 zł
MC, Kasparus,50 zł
ZO, Częstochowa,20 zł

4 kwietnia
MK, Gdynia,5 zł
MWP, Warszawa,10 zł
PJK, Częstochowa,20 zł
PK, Warszawa,10 zł
RK, Warszawa,30 zł

3 kwietnia
EW i MW, Australia,400 zł
MJ, Gdańsk,50 zł
MP, Lublin,100 zł
OT, Pruszków,50 zł
TJB, Konin,20 zł
TŁ, Lublin,10 zł

2 kwietnia
KAB, Zgorzałe,100 zł
KZ, Urszulewo,20 zł
MP, Warszawa,5 zł
RPC, Szczecin,20 zł
SJ, Gdańsk,101.1 zł
SP, Murowana Goślina,20 zł
TG, Iława,40 zł
WB, Suchedniów,10 zł
WR, Grzędzice,100 zł

1 kwietnia
AK, Warszawa,300 zł
MK, Warszawa,20 zł
MO, Skierniewice,5 zł
PN, Lublin,10 zł

29 marca
MD, Poznań,9 zł

28 marca
AEK, Józefów,50 zł
PD, Gryfino,100 zł
SB, Niemcy,10 EUR
WMC, Stare Budy,200 zł

27 marca
GC, Warszawa,200 zł
TZ, Dobieszowice,30 zł

26 marca
DG, Chechło,10 zł
ŁLH, Kraków,30 zł
WK i AK, brak adr.,25 zł

25 marca
LT-S, Kraków,122.22 zł
MG, Niemce,50 zł
NG, Szczecin,10 zł
RR, Ropczyce,10 zł

Więcej o wpłatach »

Statystyki odwiedzin

W tym miesiącu średnio
5 223 wizyt dziennie
kwiecień99 246wizyt
marzec185 544wizyt
luty176 426wizyt
styczeń211 285wizyt
grudzień206 382wizyt
listopad190 675wizyt
październik204 776wizyt
wrzesień166 709wizyt
sierpień171 262wizyt
lipiec167 665wizyt
czerwiec161 557wizyt
maj156 766wizyt

Więcej statystyk »

64 519 644 wizyt
od 6 czerwca 2006r.

Spotkania

  • 21 kwietnia
    w Turobinie (woj. lubelskie)

Więcej o spotkaniach »

Ogłoszenia

Więcej informacji »

Książki S. Michalkiewicza

Najnowszy testament

Najnowszy testament

Wszystkie książki »

Kolejny etap konfrontacji

Artykuł    Kwartalnik „Cywilizacja” (www.cywilizacja.ien.pl)    21 kwietnia 2014

Ponieważ w dzisiejszych czasach zapanował chaos semantyczny, z ostrożności wszystko trzeba rozpoczynać od wyjaśnień terminologicznych. Nawiasem mówiąc, ten semantyczny chaos wydaje się być wywoływany celowo, gwoli łatwiejszego i skuteczniejszego duraczenia ludzi przez marksistowską, rewolucyjną awangardę. To oczywiście też są durnie, ponieważ chyba naprawdę wierzą w głoszone przez siebie brednie, ale durnie sprytni, przynajmniej na tyle, by zauważyć związek przyczynowy między duraczeniem, a możliwością pasożytowania na duraczonych. Tedy duraczą ich jeden przez drugiego, doprowadzając w ten sposób do stanu intelektualnej i psychicznej bezbronności, no a potem - eksploatują bez litości.

Na przykład w rezultacie długotrwałego i metodycznego duraczenia wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler uważany jest powszechnie za przedstawiciela „prawicy” i to w dodatku „skrajnej”. Za funkcjonariuszami poprzebieranymi za dziennikarzy niezależnych mediów głównego nurtu powtarzają to półinteligenci, co to śpiewaniem w chórze skutecznie ukrywają przed otoczeniem swoje intelektualne mankamenty i w taki oto sposób kompletny nonsens staje się opinią przyjętą - jak marksizm w Związku Sowieckim - „powszechnie i bez zastrzeżeń”.

Innym przykładem są tak zwane „studia genderowe”, będące współczesną mutacją łysenkizmu. Żyją jeszcze ludzie pamiętający Trofima Łysenkę, co to udawał genetyka, a zasłynął „odkryciem”, że zmiany genetyczne dokonują się w następstwie zmian okoliczności zewnętrznych. Ta rewolucyjna teoria przełożyła się na rewolucyjną praktykę w ten sposób, że dzięki zbiorowej mądrości partii perz przekształcał się w pszenicę. Miliony ludzi przypłaciło ten naukowy eksperyment śmiercią głodową, ale najwyraźniej rację miał Franciszek ks. de La Rochefoucauld twierdząc, iż tylko dlatego Pan Bóg nie zesłał na ziemię drugiego potopu, że przekonał się o bezskuteczności pierwszego. Bo oto luminarze „studiów genderowych” duraczą w sposób bardzo podobny - że mianowicie płeć nie jest zdeterminowana biologicznie, tylko kulturowo. Jest to oczywisty nonsens, podobny do odkrycia Trofima Łysenki, ale cóż z tego, skoro sprytni hochsztaplerzy potrafili sterroryzować władze uniwersytetów i nie tylko ciągną ze swojego duraczenia grubą forsę, ale w dodatku deprawują całe pokolenia młodzieży, która naiwnie myśli, że z tą płcią, to wszystko naprawdę.

Skoro tedy mówimy o totalitaryzmach, trzeba sprecyzować przedmiot rozmowy. Chodzi o system przedsięwzięć zmierzający do przejęcia pełnej władzy nad ludźmi. Rodzaj tych przedsięwzięć zależy od obranej strategii. Strategia bolszewicka polegała na tym, by wykorzystać „sytuację rewolucyjną”, a więc osłabienie władzy państwowej również w następstwie podsycania nastrojów niezadowolenia we wszystkich grupach społecznych i szczucia ich przeciwko sobie nawzajem w ramach „walki klas”, do przechwycenia władzy podstępem lub siłą, a następnie, wykorzystując możliwości, jakie daje władza, zlikwidować wszelką autonomię jednostki wobec państwa poprzez likwidację własności prywatnej, terror i duraczenie. Celem tej strategii jest wyhodowanie „człowieka sowieckiego”, który od normalnego człowieka różni się tym, że zrezygnował z wolnej woli. Ponieważ rezygnacja z wolnej woli dokonuje się raz na zawsze, to w przypadku udanego eksperymentu hodowlanego, system totalitarny nie byłby już niczym zagrożony - bo człowiek sowiecki jest organicznie niezdolny do podniesienia buntu.

Strategia faszystowska obliczona była raczej na wykorzystanie legalnych procedur przejmowania władzy w celu wykorzystania możliwości, jakie ona daje, do podporządkowania całego życia społecznego „państwu”, to znaczy - aparatowi biurokratycznemu, rekrutowanemu przez partię przewodniczkę. Formuła przedstawiona przez faszystowskiego przywódcę Benito Mussoliniego głosiła: „wszystko w państwie, nic poza państwem, nic przeciwko państwu”. Wszystko w państwie - oznacza, że każda forma ludzkiej aktywności powinna zostać wtłoczona w ramy biurokratyczne i podporządkowana biurokratycznemu interesowi. Nic poza państwem - że każda próba przekroczenia tych ram będzie ograniczana, wypierana i likwidowana, zaś nic przeciwko państwu - że każda aktywność uznana za zagrożenie interesów biurokratycznej kasty będzie karana. Strategia faszystowska nie przewidywała likwidacji własności prywatnej, ale sprowadzenie jej do „nudum ius”, czyli „gołego prawa”, bez żadnego praktycznego znaczenia, między innymi poprzez zapędzenie wszystkich obywateli do wspólnych obór zwanych korporacjami, które będą ich nadzorowały i wymuszały posłuszeństwo. Dodatkowym instrumentem było oczywiście duraczenie za pośrednictwem państwowego monopolu edukacyjnego, zdyscyplinowanych mediów i przemysłu rozrywkowego.

Strategia narodowo-socjalistyczna w zasadzie była podobna do faszystowskiej, chociaż różniła się od niej silnym zaakcentowaniem czynnika rasowego - zbliżając się w tym punkcie do strategii bolszewickiej, uzasadniającej terror walką klas. Odpowiednikiem „klasizmu” w strategii bolszewickiej, w strategii narodowo-socjalistycznej był „rasizm”, w początkowej fazie skierowany przede wszystkim przeciwko Żydom, ale w fazie późniejszej - również przeciwko innym rasom uznanym za mniej wartościowe.

Zasadniczą różnicą między strategią bolszewicką, a narodowo-socjalistyczną było zachowanie własności prywatnej - oczywiście z wyjątkiem ras wyjętych spod prawa - chociaż poddana została ona ścisłej państwowej kontroli pod pretekstem planowania gospodarczego, podczas gdy w strategii bolszewickiej likwidacja własności prywatnej miała charakter powszechny. Podobieństwo do strategii bolszewickiej i faszystowskiej manifestowało się również w duraczeniu, skierowanym na wyhodowanie „nowego człowieka”, różniącego się od człowieka sowieckiego tym, że o ile człowiek sowiecki w zasadzie przeznaczony był do bezrefleksyjnego posłuszeństwa, to „nowy człowiek” - do panowania, oczywiście nad rasami uznanymi za mniej wartościowe.

Polska została poddana oddziaływaniu strategii faszystowskiej, wprawdzie w postaci bardzo łagodnej, niemniej jednak. Konstytucja kwietniowa z roku 1935 w art. 4 ust. 1 właściwie powtarzała formułę Mussoliniego stwierdzając, że „w ramach państwa i w oparciu o nie kształtuje się życie społeczeństwa”. Siłą forsującą tę strategię była „sanacja” to znaczy formacja polityczna, której trzon stanowili dawni legioniści uważający, że za „cierpienia” i zasługi w walce o niepodległość powinna przysługiwać im szczególna pozycja w państwie. Konstytucja wprowadzała kategorię „obywateli najgodniejszych”, a ordynacja wyborcza z lipca 1935 roku, przewidując zgłaszania kandydatów na posłów przez „zgromadzenia okręgowe”, kompletowała te zgromadzenia spośród reprezentantów m.in. korporacji - które w ten sposób stawały się jakby częścią aparatu państwowego, a kandydatów do Senatu typowały „kolegia wyborcze” wyłonione w prawyborach przez oficerów i „elity” to znaczy - osoby legitymujące się cenzusem wykształcenia.

Marzeniem pułkownika Walerego Sławka było doprowadzenie do Powszechnej Organizacji Społeczeństwa - oczywiście pod przewodnictwem „wodza”, o którego jednak było trudno wobec postępującej „dekompozycji” obozu sanacyjnego. Obok tych trudności pojawiały się również inne - w postaci sprzeciwu ugrupowań politycznych pozostających w opozycji wobec „sanacji” - głównie Stronnictwa Narodowego i PPS. Wprawdzie nie były one w stanie odebrać „sanacji” władzy, ale dość skutecznie zniechęcały do niej swoich zwolenników. W rezultacie, mimo forsowania pewnych elementów faszystowskich, faszyzmu w Polsce wprowadzić się nie udało, zarówno z powodu safandulstwa samej „sanacji”, jak i oporu sporej części społeczeństwa, zniechęcanej do „sanacji” przez opozycyjne ugrupowania polityczne. Wydaje się zresztą, że „sanacji”, czy nawet Obozowi Narodowo-Radykalnemu nie tyle chodziło o faszyzm jako taki, a raczej o marzenia o „mocarstwowości”, do której „faszyzm” wydawał się drogą na skróty.

Uderzenie Rzeszy Niemieckiej i Związku Sowieckiego na Polskę usunęło w cień zarówno przedwojenne antagonizmy, a przede wszystkim podziałało trzeźwiąco, żeby nie powiedzieć - paraliżująco na marzenia o mocarstwowości. Ponieważ ani Niemcy, ani Sowieci nawet nie próbowali przedstawiać żadnego programu politycznego dla Polaków, a zamiast tego skierowali przeciwko naszemu narodowi ostrze swoich ideologii - narodowi socjaliści traktowali Polaków jako rasę mniej wartościową - może nie tak bezwartościową, jak Żydzi, niemniej jednak przeznaczoną tylko do ograniczonego wykorzystania. Sowieci z kolei traktowali Polaków albo jako przedstawicieli klas skazanych na zagładę, albo jako co najmniej podejrzanych o niewłaściwe klasowe skłonności. W rezultacie Polakom nie pozostawało nic innego, jak walka - chociaż warto zauważyć, że o ile na terenie okupacji niemieckiej ośrodki polskiego oporu pojawiły się stosunkowo szybko, o tyle na terenie okupacji sowieckiej - nie.

Złożyły się na to co najmniej dwa czynniki. Po pierwsze, Winston Churchill, który w maju 1940 roku został premierem rządu Wielkiej Brytanii - podówczas już praktycznie jedynego sojusznika Polski - nakazał szefowi swoich tajnych służb „podpalić Europę” - ale tylko w tej części, która pozostawała w strefie wpływów niemieckich. Stalinowi żadnymi pożarami w oczy świecić nie chciał - i stąd ten brak symetrii między dwiema okupacjami. Drugi powód wynikał raczej z odmiennego postępowania Niemców i Sowietów na terenie swoich okupacji. O ile Niemcy stosunkowo szybko izolowali ludność żydowską od ludności polskiej, o tyle Sowieci niczego takiego nie zrobili. Odwrotnie - na terenie okupacji sowieckiej znaczna część, o ile nie większość ludności żydowskiej przeszła na stronę wroga przez którego była intensywnie wykorzystywana do wywiadowczej penetracji środowisk polskich, wskutek czego możliwości organizowania konspiracji zostały drastycznie ograniczone tym bardziej, że już w początkach roku 1940 rozpoczęły się masowe wywózki Polaków w głąb Rosji. Podejrzenia o paraliżującej roli ludności żydowskiej na tworzenie na terenie okupacji sowieckiej ośrodków polskiego oporu potwierdzają wypadki późniejsze; kiedy po wybuchu wojny niemiecko - sowieckiej w czerwcu 1941 roku front niemiecki przesunął się na wschód, a Niemcy niezwłocznie przystąpili do izolowania i eksterminacji ludności żydowskiej, na terenie dawnej okupacji sowieckiej bardzo szybko pojawiły się ośrodki polskiego oporu, również zbrojnego.

Wprawdzie Polacy we własnych oczach lubią uchodzić za indywidualistów, to jednak w porównaniu z okresem międzywojennym, w okresie wojny zapanowała niespotykana wcześniej jedność moralno-polityczna narodu i jeśli nawet nadal snuto marzenia o mocarstwowości, to już nikt nie wiązał ich z faszyzmem, ani tym bardziej - z narodowym socjalizmem, tylko z „demokracją”, oczywiście w wydaniu „anglosaskim”. Obydwie te strategie totalitarne zostały zdecydowanie odrzucone, a wszelkie wątpliwości - jeśli nawet tu i ówdzie się pojawiały - były energicznie tłumione. Zresztą niemiecki terror praktycznie uniemożliwiał poszukiwanie „faszystowskiej” alternatywy, a dodatkowo, zwłaszcza po Stalingradzie, samą siłą inercji popychał wielu Polaków w objęcia bolszewików.

Dodatkowym impulsem była okoliczność, że podczas kampanii wrześniowej w 1939 roku, władze polskie wypuściły na wolność więźniów kryminalnych, którzy korzystając z wojennego zamieszania, utworzyli bandy zbrojne, terroryzujące i tak już sterroryzowaną przez Niemców ludność cywilną. Na te bandy zwrócił argusowe oko zarówno sowiecki sztab partyzancki, jak i PPR-owcy w kraju. W zamian za podporządkowanie się wyznaczonym przez komunistów dowódcom i oficerom politycznym, te bandy kryminalistów zostały uznane za żołnierzy „Gwardii Ludowej” a potem „Armii Ludowej”, stanowiąc trzon późniejszych utrwalaczy władzy ludowej w Polsce. W następstwie ustaleń poczynionych podczas konferencji w Teheranie, a następnie - w Jałcie, Polska przypadła w udziale Józefowi Stalinowi, który na całym zajętym przez Armię Czerwoną obszarze rozpoczął realizowanie strategii bolszewickiej, z lekka tylko moderowanej ze względu na „sojuszników”.

Pierwszym etapem było tak zwane „utrwalenie władzy ludowej”. Obejmował on zarówno wywózkę w głąb Rosji tych Polaków, którzy uczestnictwem w konspiracji podczas okupacji niemieckiej ujawnili się, jako warstwa przywódcza polskiego społeczeństwa, a także fizyczną likwidację tych, którzy próbowali opierać się sowieckiemu totalitaryzmowi z bronią w ręku. W rezultacie, poza nielicznymi niedobitkami, większość straciła życie, albo odsiadywała długoletnie wyroki. Ponieważ nadzieja na wybuch III wojny światowej okazała się złudna, zdecydowana większość polskiego społeczeństwa przyjęła do wiadomości, że Polska zostanie częścią sowieckiego imperium już na wieki i próbowała jakoś do tej sytuacji się przystosować.

Widać to było zwłaszcza w etapie drugim, za początek którego można uznać tak zwany „październik” 1956 roku, a za koniec - grudzień 1970 roku, kiedy to w następstwie buntu na Wybrzeżu nastąpiła zmiana na stanowisku I sekretarza KC PZPR. Na tym etapie utrwalił się podział społeczeństwa polskiego na dwa narody; tradycyjny naród polski, pielęgnujący ideały niepodległości i tak zwaną polskość, to znaczy - system wartości społecznych i etycznych wywodzących się z łacińskiej cywilizacji - oraz polskojęzyczną wspólnotę rozbójniczą, która ideału tradycyjnego narodu polskiego nie podzielała, orientując się przede wszystkim na osiągnięcie pozycji społecznej za cenę wysługiwania się Sowietom - również, a nawet przede wszystkim w dziedzinie przerabiania Polaków na ludzi sowieckich.

Systematycznie rosła liczba członków partii komunistycznej oraz tzw. „stronnictw sojuszniczych”, krzepł aparat bezpieczeństwa, w którym pod koniec tego etapu nastąpiła zmiana pokoleniowa, w następstwie której trzon aparatu bezpieczeństwa przejęło potomstwo „utrwalaczy władzy ludowej”. Podobne zmiany zachodziły również w wojsku, które w ustroju sowieckim jest traktowane jako czynnik chroniący ustrój i aparat władzy przed własnym narodem, to znaczy - przed jego politycznymi aspiracjami. Ta wspólnota rozbójnicza była zorganizowana w partii i instytucjach zawłaszczonego państwa, podczas gdy tradycyjny naród polski żadnej organizacji nie miał - poza Kościołem katolickim. Dlatego też na tym etapie partia za swego głównego przeciwnika uznawała Kościół, zaś „tradycyjni” Polacy skupiali się wokół Kościoła, niezależnie od osobistego stosunku do religii.

Na kolejnym, trzecim etapie komuniści zaczęli forsować „jedność moralno-polityczną narodu” - oczywiście pod przewodnictwem partii - roztaczając przed społeczeństwem miraż dobrobytu, stworzony dzięki zachodnim kredytom, udzielanym obozowi socjalistycznemu w ramach „odprężenia”, które - jak to po latach wyznał Henry Kissinger - było swoistym eksperymentem, uzależniającym obóz socjalistyczny od zachodniej finansowej kroplówki na tej samej zasadzie, jak narkoman uzależnia się od narkotyku. Jednak wielu ludzi wzięło to na serio tym bardziej, że towarzyszyła temu tzw. „propaganda sukcesu”, w następstwie której szeregi członków PZPR wzrosły do rekordowego poziomu 3 milionów. Jeśli nawet większość z tego nowego narybku nie kierowała się żadnymi względami ideologicznymi, a jedynie pragnieniem wzięcia udziału w tej wzmożonej konsumpcji, to jednak siłą rzeczy, przynajmniej w zakresie znamion zewnętrznych, ludzie ci musieli dostrajać się do retoryki i sposobu bycia wytworzonego w tym środowisku na poprzednich etapach. Nie zawsze im się to udawało tym bardziej, że już od połowy lat 70-tych miraż zaczął się coraz szybciej rozwiewać, ukazując rzeczywistość tym bardziej siermiężną, że trzeba było zacząć spłacać długi zaciągnięte na sfinansowanie mirażu.

W ten sposób Polska weszła w nowy etap, na którym pojawiła się polityczna opozycja w postaci dwóch nurtów: tak zwanej „lewicy laickiej” to znaczy - dawnych stalinowców, którzy z różnych przyczyn, między innymi z powodu postawienia Sowieciarzy na sojusz z krajami arabskimi, nie tylko opuścili partię, ale nawet zwrócili się przeciwko niej - oraz tzw. „ekstremę”, nawiązującą do niepodległościowej tradycji II RP, do Armii Krajowej i walki z komunizmem z bronią w ręku. Istnienie takiej opozycji w Polsce było możliwe dzięki podpisaniu w 1975 roku w Helsinkach Aktu Końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, w którym to dokumencie, w zamian za uznanie sowieckich zdobyczy na Starym Kontynencie, Zachód w ramach tzw. „trzeciego koszyka” uzyskał od Sowieciarzy zobowiązanie do przestrzegania pewnych elementarnych standardów praworządności. Oczywiście była to gwarancja bardzo słaba, niemniej jednak była i na własnym przykładzie mogę powiedzieć, że właśnie dlatego odważyłem się przystąpić do opozycji w przekonaniu, że komuna nie będzie nas mordowała, a jeśli nawet - to nie od razu - jak w czasach stalinowskich.

Drugim czynnikiem sprzyjającym opozycji w Polsce była podjęta przez administrację prezydenta USA Cartera strategia egzekwowania od Sowieciarzy wspomnianych standardów praworządności. Zadłużeni komuniści musieli się z tym liczyć i w ten sposób słabiutka, bo słabiutka, niemniej jednak zorganizowana opozycja polityczna stała się faktem, siłą rzeczy dokonując wyłomu w totalitarnym charakterze państwa. Czynnikiem, który zapoczątkował kolejny etap ewolucji PRL był wybór kardynała Karola Wojtyły na papieża, a zwłaszcza - jego wizyta w Polsce w czerwcu 1979 roku. Okazało się, że Kościół zaczyna być organizacją równie, a nawet bardziej atrakcyjną, niż partia, co zapoczątkowało przepływ w stronę Kościoła części karierowiczów krążących przedtem wokół partii, a nawet - części wspólnoty rozbójniczej. Niektórzy przedstawiciele duchowieństwa widzieli w tym objawy nawrócenia, jednak po mieście krążyły dowcipy, że takiemu np. Adamowi Michnikowi pierwszy chrzest się nie przyjął i trzeba było ceremonię powtarzać.

Ukoronowaniem tego etapu był masowy bunt w sierpniu 1980 roku i powstanie Solidarności, która wprawdzie przyjęła prawną formułę związku zawodowego, ale de facto była rodzajem staropolskiej konfederacji, stając się - obok partii - drugim ośrodkiem władzy politycznej w kraju. Co więcej, partia pod naporem tego buntu zaczęła się rozpadać, wytwarzając polityczną próżnię, którą wypełniły tajne służby wojskowe i „cywilne”. To one przygotowują i przeprowadzają stan wojenny, urządzając nawet pedagogiczną pokazuchę w postaci internowania Edwarda Gierka i Piotra Jaroszewicza - byłego I sekretarza i jego pierwszego ministra. Pedagogiczną - bo chodziło o pokazanie, że partia już się nie liczy, że teraz liczy się tylko soldateska i bezpieka.

Kolejny etap wynikał z wydarzeń na najwyższej półce polityki światowej w postaci propozycji, jaką sowiecki gensek Michał Gorbaczow złożył prezydentowi USA Ronaldowi Reaganowi w 1985 roku w Genewie - propozycji traktatu rozbrojeniowego. Było to przyznanie, że ZSRR uznaje swoją porażkę w „zimnej wojnie”, ale bynajmniej nie była to oferta kapitulacji, bo nuklearny potencjał sowiecki, podobnie jak potencjał konwencjonalny, był przecież nietknięty. Zatem propozycja Gorbaczowa oznaczała ofertę rozpoczęcia rokowań nad ustanowieniem nowego porządku politycznego w Europie, ponieważ porządek jałtański najwyraźniej również przez Sowieciarzy został uznany za niewart obrony za wszelką cenę. Propozycja została przyjęta, o czym świadczyły kolejne, doroczne spotkania obydwu przywódców: w 1986 roku na Islandii, w 1987 roku - w Waszyngtonie, w 1988 roku - w Moskwie i w 1989 roku, na okręcie w pobliżu Malty na Morzu Śródziemnym, gdzie Michała Gorbaczowa przyjął już nowy prezydent USA Jerzy Bush senior.

Już po spotkaniu w Rejkjaviku na Islandii okazało się, że istotnym elementem tego nowego porządku będzie ewakuacja imperium sowieckiego z Europy Środkowej, więc chociaż jeszcze socjalizm był najlepszym ustrojem na świecie ze Związkiem Sowieckim na czele, to już w krajach socjalistycznych rozpoczęły się przygotowania do transformacji ustrojowej. W tych przygotowaniach, przynajmniej w Polsce, można wyróżnić dwa nurty: przygotowań systemowych oraz nurt przygotowań, nazwijmy to - „prywatnych”.

Pierwszy nurt przygotowań systemowych obejmował uwłaszczenie nomenklatury, dzięki czemu spodziewała się ona utrzymać dotychczasową pozycję społeczną w nowych warunkach ustrojowych - bo przecież było wiadomo, że kiedy Sowieciarze wycofają się ze Środkowej Europy, to ten ustrój, jakiego świat nie widział, nie przetrwa ani dnia dłużej choćby dlatego, że nikt już nie da na to pieniędzy. Drugi nurt przygotowań systemowych obejmował selekcję kadrową w strukturach podziemnych, która polegała na tym, że w dyskretnej współpracy z wywiadem wojskowym, który w drugiej połowie lat 80-tych był na polskiej scenie politycznej hegemonem, „lewica laicka” eliminowała z tych struktur „ekstremę”.

Celem tej selekcji było ukształtowanie takiej reprezentacji społeczeństwa, do której wywiad wojskowy będzie miał zaufanie i która udzieli nomenklaturze gwarancji zachowania pozycji społecznej w nowych warunkach ustrojowych oraz zachowania nakradzionego stanu posiadania. I jedno i drugie przedsięwzięcie udało się w stu procentach, dzięki czemu transformacja ustrojowa, a więc przekazanie przez wywiad wojskowy i „lewicę laicką” społeczeństwu namiastki suwerenności politycznej dokonało się gładko i bezkonfliktowo. Do tego trzeba dodać nurt przygotowań prywatnych, w ramach którego poszczególni bezpieczniacy próbowali sobie na własną rękę załatwić polisę ubezpieczeniową na wypadek zmiany ustroju, przewerbowując się do przyszłych sojuszników Polski - bo jako ludzie inteligentni i spostrzegawczy zdawali sobie sprawę, iż kiedy Sowieciarze wycofają się ze Środkowej Europy, to prędzej czy później i raczej prędzej niż później dojdzie do odwrócenia sojuszy politycznych i wojskowych.

W ten oto sposób doszło do zastąpienia „socjalizmu realnego”, jak nie bez pewnej nutki rezygnacji w głosie nazywał system sowiecki Leonid Breżniew, modelem, który nazywam kapitalizmem kompradorskim. Różni się on od zwyczajnego kapitalizmu tym, że o ile w zwyczajnym kapitalizmie o dostępie do rynku i możliwości funkcjonowania na nim, decydują zalety podmiotu działającego, o tyle w kapitalizmie kompradorskim o dostępie do rynku i możliwości funkcjonowania tam, decyduje przynależność do sitwy, której najtwardszym jądrem są tajne służby z komunistycznym rodowodem. Ale zastąpienie „socjalizmu realnego” kapitalizmem kompradorskim nie oznacza bynajmniej, że Polska już nie eksperymentuje z totalitaryzmem. Przeciwnie - oznacza, że Polska weszła w kolejny eksperyment.

Jest to totalniacki eksperyment realizowany według zupełnie odmiennej strategii, autorstwa Antoniego Gramsciego. Ten włoski komunista doszedł do wniosku, że wbrew Marksowi, głównym czynnikiem „alienującym” nie jest zewnętrzna przemoc, tylko „kultura burżuazyjna”, a zatem w celu pomyślnego przeprowadzenia rewolucji komunistycznej, trzeba do niej, tzn. do tej kultury, wprowadzić „ducha rozłamu” to znaczy - dotychczasowym kategoriom kulturowym nadać odmienną, rewolucyjną treść. Idee Gramsciego zostały podchwycone przez przywódców młodzieżowej rewolty z roku 1968, którzy już wtedy zapowiedzieli „długi marsz przez instytucje”. Na przełomie lat 80 i 90-tych ten „długi marsz” zakończył się całkowitym sukcesem, symbolizowanym przez dwie postacie: Billa Clintona i Joschki Fischera, którzy, kierując wielkimi, ponadnarodowymi instytucjami, nadali ideałom swojej młodości rangę już nie ideologicznych propozycji do dyskusji, ale postać norm prawnych, za którymi stoi przemoc państwa.

W rezultacie ideologia politycznej poprawności, czyli marksizmu kulturowego stała się ideologią obowiązującą w Unii Europejskiej i na poziomie ponadnarodowym jest za jej pośrednictwem narodom europejskim narzucana. Unia Europejska z roku na rok staje się państwem socjalistycznym nowego typu, kolejną mutacją totalitaryzmu, co manifestuje się m.in. w tym, że nie toleruje żadnej władzy poza własną, a więc zarówno władzy rodzicielskiej, bo to przecież władza i w dodatku - autonomiczna wobec państwowej, podobnie, jak władza religijna - również władza i również autonomiczna. Stąd też obserwujemy metodyczną walkę z rodziną i metodyczną walkę w Kościołem katolickim, który również przez „marksistów kulturowych” postrzegany jest jako jeden z głównych przeciwników komunistycznej rewolucji.

I trzeba powiedzieć, że o ile Kościół był stosunkowo dobrze przygotowany do konfrontacji z eksperymentem bolszewickim, o tyle do konfrontacji z marksizmem kulturowym jest przygotowany znacznie gorzej. Składa się na to kilka przyczyn, wśród których warto zwrócić uwagę na utrzymujący się od śmierci prymasa Wyszyńskiego kryzys przywództwa w Kościele, nie tylko zresztą w Polsce, a także, a może nawet przede wszystkim - recepcja języka, który przez marksistów kulturowych traktowany jest jako bardzo ważne narzędzie walki. Dokonując recepcji tego języka do kościelnego dyskursu, Kościół siłą rzeczy doprowadził się nie tyle może jeszcze do stanu bezbronności wobec strategii komunistycznej, ale z pewnością do stanu bezradności.

Kolejnym czynnikiem osłabiającym Kościół w tej konfrontacji jest podjęcie przezeń nieszczęsnego „dialogu z judaizmem”. Nie bardzo wiadomo, co może być takiego „dialogu” celem tym bardziej, że nie jest żadną tajemnicą, iż Żydzi od co najmniej 2 tysięcy lat nienawidzą cywilizacji łacińskiej, której istotnym składnikiem jest chrześcijaństwo, a chrześcijański uniwersalizm nie tylko unieważnia, ale poniekąd nawet ośmiesza żydowskie uroszczenia do wyjątkowości we Wszechświecie. Dlatego mamy do czynienia ze swoistą koalicją komunistów i Żydów, bo komuniści, działając zgodnie ze słowami swojej kultowej pieśni, że „przeszłości ślad dłoń nasza zmiata”, próbują zburzyć łacińską cywilizację. Mamy zatem oczywistą recydywę zjawiska żydokomuny, do której dołącza wspomniana wyżej wspólnota rozbójnicza, tworząc bardzo niebezpieczną mieszankę. Polska jest w samym środku tej konfrontacji.

Stanisław Michalkiewicz

Copyright © 2006-2023 Stanisław Michalkiewicz. Wszystkie prawa zastrzeżone. Strona działa od 6 czerwca 2006 r.

Autor: michalkiewicz@michalkiewicz.pl Redaktor strony: webmaster@michalkiewicz.pl Projekt: NetStudio.pro

Dokładne dane kont Formularz kontaktowy

Konto złotówkowe Santander Bank: 24 1090 2590 0000 0001 4495 4522

Konto złotówkowe mBank SA: 75 1140 2017 0000 4002 0542 5287

Konto walutowe EURO Santander Bank: 56 1090 1043 0000 0001 4746 6809

Konto walutowe EURO mBank SA: 76 1140 2004 0000 3712 0674 5873

Konto dewizowe Santander Bank: 45 1090 2590 0000 0001 4495 4532

PayPal: michalkiewicz@michalkiewicz.pl